niedziela, 9 lutego 2014

Epilog


Każdy z nas ma jakieś marzenia. Czasem są to drobne zachcianki, czasem niewyobrażalnie wielkie zmiany, które pragniemy wcielić w nasze życie. Niestety zdarza się, że przed ich realizacją powstrzymuje nas strach. Ale czasem trzeba pomaskować porażki, by wiedzieć, jak ogromne szczęście przyniesie nam to, gdy będziemy stali już u szczytu wybranej przez nas góry.
Warto marzyć, gdyż świat owych marzeń jest po prostu piękny.
Ronnie rozejrzała się po sali pełnej ludzi, zdając sobie sprawę, że właśnie spełniają się marzenia kolejnych ludzi. A dzięki temu – jej własne.
Minęły dwa lata. Dwa długie lata odkąd zaczęła walczyć ze swoją chorobą. Przez ten czas wydarzyło się naprawdę wiele rzeczy. Zarówno tych zapierających dech w piersiach i dających jej poczucie, że życie ma sens, jak i tych gorszych - dni, kiedy miała ochotę płakać całymi dniami i w ogóle nie wychodzić ze swojego łóżka. Ale wiedziała, że to wszystko było tego warte. Walka o życie okazała się czymś niesamowicie znaczącym. Otworzyła jej oczy. Panna Scott zauważyła, jak wielką egoistką była. Miała ochotę śmiać się w głos, gdy przypomniała sobie o każdym wahaniu, każdej niepewności.
W wielkiej, zaludnionej sali rozbrzmiały brawa, oznajmiając tym samym, że konferencja prasowa dobiegła końca. A Ronnie, nie czekając ani chwili, wstała ze swojego krzesła, zmierzając ku wyjściu. Po drodze, oczywiście, zaczepiło ją kilka osób, zapewne dziennikarzy, prosząc o minutę rozmowy, ale tym razem im odmówiła. Miała bowiem do zrobienia coś znacznie ważniejszego.
Wyszła z ogromnego budynku, starając się kierować prosto przed siebie. Nauczyła się już unikać ludzi, którzy w zaczepny sposób starali się zyskać jej uwagę. Widziała bowiem doskonale, że tak naprawdę nie o jej uwagę im chodziło. Gdyby nie Zayn byłaby zupełnie przeciętną dziewczyną.
Zaraz po tym, gdy znalazła się po drugiej stronie ulicy, szybko przeszła przez odpowiednie drzwi, kierując się dobrze jej znanymi, szpitalnymi korytarzami. Szeroki uśmiech nie schodził jej z twarzy, gdyż właśnie pomogła spełnić kolejnej osobie marzenie.
Nigdy wcześniej nie myślała, że stanie się taką osobą. Że każdą wolną chwilę będzie poświęcać akcjom charytatywnym, zachęcając ludzi do oddawania krwi, szpików, czy składania deklaracji, które w razie śmierci gwarantują to, że organy danej osoby zostaną wykorzystane, by ratować komuś życie. Nigdy nie sądziła, że będzie czuła się tak dobrze, robiąc to, co robi.
Nałożyła typową szpitalną odzież ochronną i weszła do jednego z pokoi znajdujących się na drugim piętrze.
- Mogę? – zapytała, stając w progu.
Dziewczynka leżąca na łóżku momentalnie się rozpromieniła. Podparła się ramionami, by usiąść wygodniej, a czytaną wcześniej książkę odłożyła na bok. Jasnowłosa dziewczynka z niebieskimi oczyma miała siedem lat, ale według panny Scott była znacznie dojrzalsza.
- Pewnie! – odpowiedziała radośnie. – Rodzice na chwilę wyszli. Chyba poszli coś zjeść. Nie jestem pewna.
Ronnie uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Jak się czujesz? – zapytała.
Oczy dziewczynki zeszkliły się, ale uśmiech nie schodził z jej twarzy.
- To już postanowione – zaczęła. – Ten dzień oficjalnie stał się moim ulubionym. Będę żyła, Ronnie. Za kilka dni zrobią mi operację.
Kraina marzeń Ronnie znacznie zmieniła się na przestrzeni ostatnich dwóch lat. Kiedyś świat wyimaginowanych historyjek, które chciała wprowadzić do swojego życia był nierealny, ale za to niesamowicie piękny. Dzisiejszy świat marzeń dziewczyny był równie piękny, ale co najważniejsze – rzeczywisty. Teraz marzyła już tylko, by móc usłyszeć równie wspaniałe słowa z ust kolejnego dziecka.
Będę żyć.
Zawsze pragnęła zmienić świat. Jak się okazało, dzięki swojej chorobie i utracie dziecka zrozumiała, że nie może poprzestać na chęciach. Dopiero niedawno dostrzegła, jak niewiele trzeba, by zacząć spełniać marzenia, by sprawić, że otaczająca ją rzeczywistość stanie się bardziej dostępna i przyjemniejsza. Wystarczyło tylko, aby zmiany zaczęła od samej siebie.
- Wiedziałem, że tu cię znajdę. – Obie dziewczyny doszedł ciepły, nieco zachrypnięty głos. – Tak szybko wybiegłaś z tej konferencji, że aż się kurzyło – dodał.
Ronnie obejrzała się za siebie, dostrzegając swojego brata.
Mężczyzna nie czekał na odpowiedź rudowłosej. Zamiast tego przeszedł przed próg pokoju, podchodząc do drobnej dziewczynki, leżącej na łóżku.
- Jak się masz, dziecinko?
Siedmiolatka zarumieniła się nieco, zagryzając dolną wargę. Oczywiście, była pod ogromnym wrażeniem tego chłopaka. Można powiedzieć, że Logan stał się jej bohaterem. Razem ze swoją siostrą pomagał wszystkim dzieciom w szpitalu, dotrzymując im towarzystwa i starając się wraz z nimi walczyć o życie.
Drobna, jasnowłosa dziewczynka zamiast jednak odpowiedzieć na pytanie, wyciągnęła dłoń do mężczyzny. Jej wzrok natomiast był utkwiony w Ronnie.
- Dziękuję – powiedziała jedynie. I nic nie trzeba było więcej dodawać.

~*~

Dzień zapowiadał się naprawdę dobrze. Co prawda, od czasu przyjazdu ze szpitala Ronnie nie wychodziła z kuchni, ale nie miała tego nikomu za złe. Szczególnie, że książka „Gotuj amatorze” była napisana w naprawdę przystępny sposób. Logan, oczywiście, co chwilę wchodził do małego pomieszczenia, wyjadając najróżniejsze składniki i łudząc się, że siostra niczego nie zauważy.
Panna Scott nie reagowała, ponieważ nie miała zamiaru popsuć sobie humoru. W oczekiwaniu na przyjazd Zayna i pozostałych chłopaków, wciąż zerkała nerwowo na zegarek, próbując przekonać samą siebie, że zdąży. I oczywiście – nie zdążyła.
Gdy wkładała zapiekankę do piekarnika, doszedł ją charakterystyczny dźwięk przekręcania kluczy w zamku. A chwilę później, jej chłopak wraz ze swoimi przyjaciółmi wszedł do mieszkania.
Ronnie podjęła się przygotowania dla nich powitalnej kolacji, z okazji zakończenia trasy koncertowej, ale nie sądziła, iż to okaże się takie trudne. Nigdy nie należała do zwolenniczek gotowania i spędzania godzin w kuchni, ale wierzyła, że cel uświęca środki.
Nim zdążyła odwrócić się od piekarnika, by wyjść na spotkanie nowo przybyłym, poczuła, jak wokół jej pasa szczelnie oplatają się czyjeś ramiona. Dobrze jej znany zapach, otoczył ją, od razu sprawiając, iż odprężyła się i pobudziła jednocześnie. Niesamowita mieszkanka.
Zayn złożył pocałunek za złączeniu jej szyi z ramieniem, mocniej przytulając do swojego ciała.
- Tęskniłem.
- No ja myślę – zaśmiała się, przekręcając w jego ramionach. Chciała szybko nadrobić brzmienie poprzedniego zdania i powiedzieć, jak bardzo ona za nim tęskniła, jednak nim zebrała się w sobie, usta chłopaka skutecznie ją rozproszyły.
Stali tak jeszcze przez chwilę, a on całował ją dość delikatnie, nieco nieśmiało. Zupełnie inaczej niż kiedyś, inaczej niż pamiętała. I Ronnie była tak pełna wrażeń, że nie mogła wydobyć z siebie głosu.
- Koniec tego obściskiwania! – głos Nialla, przywrócił ich do rzeczywistości. Przerwali pocałunek, ale w żadnym razie nie oddalili się od siebie. Ostatni raz widzieli się miesiąc temu, dlatego Ronnie nie miała zamiaru marnować ani jednej chwili.
Nawet gdy przytulała Horana i pozostałych chłopaków w ramach przywitania, palec Malika był zaczepiony o szlufkę jej dżinsów. Najwyraźniej Zayn również nie miał zamiaru tak łatwo puścić swojej dziewczyny.
Godzinę później, gdy wspólnie jedli kolację przy stole, Ronnie zdała sobie sprawę z jednej, bardzo ważnej rzeczy. Miała wszystko, czego potrzebowała. Wspaniałą rodzinę, chłopaka, przyjaciół i pracę, która dawała jej ogromną satysfakcję. Nic więcej do szczęścia nie było jej potrzebne. Wiedziała również, że na to zasługuje. Choroba i utrata dziecka było wystarczająco trudnym przeżyciem i sądziła, że nic nie dzieje się bez przyczyny.
Kochała swoje życie. Kochała nawet ten gwar, który towarzyszył każdemu spotkaniu z przyjaciółmi. To, jak każdy się przekrzykiwał, by móc opowiedzieć swoją historyjkę. Ale pomimo tego, że było głośno, dziewczyna odczuwała wewnętrzny spokój.
I chciała, by tak pozostało już na zawsze.
Nie sądziła tylko, jak szybko spełni się jej kolejne marzenie.


Leżała wraz z Zaynem w ich sypialnym łóżku. Obje wpatrywali się w siebie, jakby nie widzieli się co najmniej kilka lat, a nie jeden miesiąc.
Ciemne włosy Zayna były rozkosznie potargane, czoło spocone. Wilgotna klatka piersiowa, potężne bicepsy oraz mnóstwo innych, niezmiernie fascynujących obszarów, zachęcało tylko Ronnie do tworzenia kolejnych scenariuszy. Nawet teraz, gdy dziewczyna wydawała się być wyprana z sił po ich ostatnim zbliżeniu.
Powietrze było ciężkie i ciepłe, pachniało seksem. Żadne z nich nie miało jednak zamiaru otworzyć okna, by nieco przewietrzyć pokój. Wciąż leżeli spleceni ze sobą, mając nadzieję, że ta chwila nigdy się nie skończy.
- Chyba jestem głupi – zaczął Zayn, szeroko się uśmiechając. - Albo po prostu szczęśliwy.
Scott roześmiała się promiennie.
- Jedno nie wyklucza drugiego – dodała zaczepnie.
Malik jednak, ku jej zdziwieniu, nie odpowiedział. Dopiero po kilku minutach zabrał głos, a słowa, których użył wydawały się być niesamowicie przemyślane.
- Wiem, że może to nie jest najlepsza chwila, ale nie potrafię już dłużej czekać.
Ronnie ułożyła się wygodniej, uważnie wpatrując się w czekoladowe oczy chłopaka. Zupełnie nie spodziewała się tego, co miało nadejść kilka sekund później.
- Ronnie, uczyniłabyś mi ten zaszczyt i została moją żoną?
Zaniemówiła, ale bynajmniej nie dlatego, że nie znała odpowiedzi na to pytanie.
- Nie kupiłem jeszcze pierścionka, ale…
- Tak – przerwała mu szybko. Po czym zupełnie niespodziewanie się roześmiała.
- Tak! Tak. Tak… - kontynuowała, jakby testując różne tony wypowiedzenia tego jednego słowa.
Chwilę później śmiali się już oboje, nie potrafiąc opisać ogarniającego ich szczęścia. Ronnie nigdy nie spodziewała się tego, jak wyjątkowo się poczuje, gdy Malik zapyta, czy nie chciałaby spędzić z nim reszty życia.
Reszty życia. Już na zawsze – jak pięknie to brzmiało.
I zupełnie nieoczekiwanie, Zayn szybkim ruchem przetoczył Ronnie na plecy. Kolanem rozsunął jej nogi i bez najmniejszego trudu złapał jej oba nadgarstki, by unieść nad głowę. Dziewczyna była przygwożdżona do pościeli, a on zwisał nad nią z ustami przy jej ustach.
- Znakomita odpowiedź – szepnął.

Pewnego dnia wszystko się zmienia. Nasze postrzeganie świata, postrzeganie innych ludzi i samych siebie. Wszystko wydaje nam się zupełnie inne. Plany, jakie mieliśmy kiedyś ulegają korekcie i tylko od nas zależy, jak owa korekta będzie wyglądała.

Jeden dzień może zmienić wszystko. Pozostaje tylko jedno pytanie: Czy jesteś gotowy na te zmiany?




Dziękuję. Dziękuję, że czytaliście to opowiadanie 
i wspieraliście swoimi komentarzami. 
Jesteście cudowni. Kocham Was.